iz poljskog izdanja Sarajlićeve knjige "V.P." pod nazivom "Kocham Bardzo"
Owszem, Nazimie, życie jest piękne, gdy ma się swoją Anuszkę i gdy idei, której się poświęciłeś, nie zdążyli skompromitować jej wyznawcy.
Owszem, piękne, dopóki "Aurora", zakotwiczona przed Akademią Nachimowa, nie musi wstydzić się zbrodni popełnionych w jej imieniu.
Życie zapewne bywa piękne i dla tych, którzy nie mają Anuszki ani żadnych obowiązków i zajęci wyłącznie sobą, nigdy nie marzyli o lepszym świecie. Czy takie życie można w ogóle nazwać życiem, to inna sprawa.
Ale co z tymi, którzy zostali bez swojej Anuszki i nie są pewni, czy światu są jeszcze potrzebne ich marzenia?
Nazim Hikmet był w innych moich książkach, niech będzie również w tej...
Ty nie wiesz, Nazimie, że w dniu, w którym skosił cię zawał, byłem w Pieriediełkinie, u twego sąsiada, Stiepana Piotrowicza Szczipaczowa.
Ale nie wiesz także tego, jak zazdrościłeś Mikicy, gdy wracała z podróży służbowych ze Stambułu. Jak - moimi oczyma - wpatrywałeś się w jej walizkę z nalepką stambulskiego hotelu. Ach, gdybyż ta nalepka mogła w jakiś sposób dostać się tobie! Oddałbyś za nią pół Moskwy i dwa Rostowy nad Donem.
Skądinąd nas też, podobnie jak ciebie z Anuszką, gdy po jakimś seansie filmowym usiedliśmy na ławce w Wielkim Parku, żeby zapalić papierosa, milicjant, któremu wydaliśmy się podejrzani, chciał zabrać nas na komisariat. Chyba i mnie coś wtedy odbiło, bo w odpowiedzi palnąłem, że podejrzani siedzą nie w parku, ale w Komitecie Centralnym.
Milicjantowi, o dziwo, się to spodobało i nawet zapalił z nami papierosa. Szkoda. Gdyby nas był zabrał na komisariat, ja też mógłbym się chwalić, że za komuny siedziałem.
No comments:
Post a Comment